Witajcie. Jakieś kilka miesięcy temu wpadł mi do głowy pomysł na zrobienie listy moich (naszych, domowych) kroków w stronę bardziej zrównoważonego życia – w stronę zmniejszenia naszego negatywnego wpływu na środowisko.
Dziś nastał ten dzień. Tak, wiem, jest ich (takich list) wszędzie mnóstwo, ale wiecie co? Jest też cała masa piosenek, a wciąż powstają nowe. Będzie to więc kolejne, nowe i zupełnie subiektywnie moje ujęcie tego często grywanego tematu. Może choć jedna pozycja Wam się do czegoś przyda, a to już będzie pełen sukces.
Niestety wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że weight of the world is on our shoulders*. Zmiany systemowe, które zmuszą nas do pewnych kroków, w końcu nadejdą, ale obawiam się, że przyjdzie nam na nie poczekać. Oby nie było za późno.
W międzyczasie stanowisko pt. „cooo to zmieni, że ja jedna zrezygnuję z woreczków w supermarkecie..” narzuca się samo. Nie będę ukrywać - sama mam czasami doła jak stąd do Kazachstanu, gdy staram się jak mogę, gimnastykuję na prawo i lewo szukając nowych (albo wręcz przeciwnie), lepszych rozwiązań, po czym wychodzę na dwór by wyrzucić swoje doskonale posegregowane odpady, a mym oczom ukazuje się pół McDonalds’a na trawniku przed domem (to że jest.. ekhm.. średnio wypielęgnowany niczego nie usprawiedliwia!).
Ale wiecie co? To JEST ważne! Jest mnóstwo ludzi, którzy zwyczajnie się tym tematem nie interesują, a nawet uważają za godny politowania. Ale jest też cała masa ludzi, którzy są tym sprawom naprawdę oddani. Ja, mimo że popełniam jeszcze masę błędów (z których to cyklicznie zdaje sobie boleśnie sprawę z „holly molly jak mogłam to robić przez tyle czasu!” na ustach) należę do tej drugiej grupy. Mając na uwadze moje własne potknięcia, mam też w sobie coraz więcej zrozumienia i empatii dla ludzi, którzy o tym nie mają pojęcia, a nawet tym otwarcie gardzą (who am I to judge) i coraz większy fire in the belly, bo gdzieś głęboko, w czeluściach moich flaa...wnętrzności wiem, że jest nas coraz więcej i więcej i więcej. Razem mamy ogromną siłę i to wystarczy, żeby zawrócić ten Statek z kursu „zagłada”!
Wracając do listy. Jak zaczęłam analizować nasze życie zdałam sobie sprawę z tego, co większość producentów ekologicznych już dawno wie – jednorazówki to zło. I tutaj bijąc się w pierś przyznaję, że jestem totalnie winna.
Jest mnóstwo rzeczy, których wygodne używanie (bez większej refleksji) weszło mi w krew, a które w rzeczywistości nie są mi nawet potrzebne! Co gorsza zazwyczaj kosztują grosze** - to jest najbardziej podstępne. Dzisiaj mamy ten komfort, że technologia i postęp wyręcza nas z miażdżącej większości czynności.
Pamiętacie opowieści naszych (pra)babć o życiu w tak zwanych „prostszych czasach”..?
Czerpanie wody ze studni
Pranie w rękach
Szycie własnych ubrań
Uprawianie, hodowanie, a często zabijanie swoich obiadów (o oprawianiu kur nie wspominę!)
Btw. to dopiero były SUPERBABKI - potrafiły zrobić niemalże wszystko!
I owszem - nasze życie stało się w wielu kwestiach dużo prostsze, ale wszystko ma swoją cenę. Producenci prześcigają się w zapewnieniach, że dzięki temu, czy tamtemu cudeńku nasze życie stanie się łatwiejsze i przyjemniejsze (a przy okazji bardziej gładkie i pachnące). Ale okazuje się, że to "łatwiej szybciej i przyjemniej" kosztuje nas wszystkich dużo więcej niż ktokolwiek mógłby przewidzieć – los naszej Planety - NAS SAMYCH i całego bogactwa życia, które ją zamieszkuje. I to – jeśli wierzyć naukowcom - nie za jakieś odległe „100 – 1000lat”, a bliżej 8-10ciu.
Planeta się pewnie szybko odbije - z nami może być gorzej.
Piękna strona technologii polega na tym, że nie musimy sięgać do korzeni AŻ TAK głęboko. Możemy ją mądrze wykorzystać w taki sposób, aby służyła nam wszystkim. A przez „nam” mam na myśli tak ludzi jak i mrówki, bo let's face it- bez nas Ziemia tętniłaby życiem i obfitością.
Pomyślałam sobie, że przy okazji tej.. serii(?) będę mogła dzielić się z Wami naszą drogą po życie wolne od jednorazówek (albo przynajmniej z ich nieco bardziej odpowiedzialnymi odpowiednikami) i z większym poszanowaniem otaczającego nas świata. Czasami będą to mega odkrycia, czasem rzeczy bardzo drobne i prozaiczne, czasem grubasy, a czasem zwykła zmiana percepcji. Tak czy siak – mam nadzieję, że okażą się przydatne.
Prawda jest taka, że zdrowie naszej Planety to zdrowie nas samych.
I nie chodzi już tylko o potencjalnie negatywny wpływ na zdrowie tej kiełbaski co to ją wczoraj wtrząchnęliśmy na kolację. Mówimy o całościowym wpływie chociażby rzeczonej kiełbasy, której zakup stanowi wsparcie procesu produkcji tejże i jego wpływu na powietrze którym oddychamy, czy choćby dostęp do wody pitnej, która (póki co) leci jak złota na żądanie.
Ta kiełbasa wpływa na każdy aspekt naszego jestestwa (damdamdaaaaaaaam!).
I jeszcze jedna super ważna sprawa. Jak ze wszystkim - ekologia może przeciągnąć nas na ciemną stronę mocy, gdzie wszystko jest złe i niedobre. Ale prawda jest taka, że jesteśmy różni. Mamy różne potrzeby, jesteśmy w różnych punktach swojego życia, stanu zdrowia, stanu ducha, świadomości i możliwości. Mimo to każdy z nas może COŚ zrobić i nie wszyscy musimy robić to samo już! Teraz! Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, co dzieje się dookoła nas, a nawet i na drugim końcu globu (ach, ten efekt motyla...).
Czasem wystarczy zrobić pierwszy krok. Po prostu zacząć - jedną pozornie niewielką zmianą. I to nie taką, która będzie nas przyprawiać o zawrót głowy („jak myć włosy tym cholernym szamponem w kostce, jak on w ogóle nie chce się pienić!”***), ale sprawi, że poczujemy się naprawdę dobrze! Nie musi wymagać ogromnego wysiłku i nie musi wymagać kupna nowego wyposażenia (choć w przypadku entuzjasty house decor - pokusa jest silna).
Ugryzę to tak - bazą wszystkiego będzie lista w osobnym poście, co by było łatwiej nawigować, natomiast poszczególne jej punkty będą albo krótko (ekhm..) opisane lub staną się bohaterami osobnych postów. A i nadmienię jeszcze, że kolejność będzie totalnie przypadkowa.
A już lada dzień zaproszę Was do postu #DROBNYMIKROCZKAMI z właściwą listą, w którym znajdzie się pierwsza pozycja!
Tymczasem ściskam mocno!
M.
* w wolnym tłumaczeniu - ciężar świata spoczywa na naszych ramionach
** choooć jak wszyscy wiemy - grosz do grosza..
*** gwoli jasności - uwielbiam szampony w kostce! Mam i używam, ale ich odpowiedni dobór to zdecydowanie istotna kwestia, bo moje pierwsze starcie zraziło mnie do nich na dobrych kilka tygodni.
Comentários