top of page
dzisiejowo

Siłownia (nie tylko) dla nieśmiałych

Zaktualizowano: 16 lis 2019

Są wśród nas tacy, którzy „own the room”* gdziekolwiek są - czują się pewnie i nie mają żadnych zahamowań. Są też tacy, którzy w nowych miejscach czują się nieswojo, niewygodnie i po prostu „nie wiem, nie lubię, nie - dziękuję”.

Żadna ze mnie specjalistka, ale na siłowni byłam, a i owszem :) Ten post jest więc dla tych wszystkich, którzy może i by chcieli, ale – z różnych powodów – nie mogą się zebrać. Mam nadzieję, że w poniższym zestawieniu moich (may I say) BEZCENNYCH ;) wskazówek, każdy znajdzie coś dla siebie.



1. Out of the way.. peaches!!!

Pierwsza wizyta na siłowni może być lekko onieśmielająca. Zwłaszcza, jeśli Twoją jedyną formą aktywności fizycznej dotychczas, było dobieganie do przystanku autobusowego, dźwiganie zakupowych siatek, czy wspinaczka po schodach („kiedy naprawią tą cholerną windę!”). Ale wcale tak być nie musi.

Po wejściu na siłownię czasem z ulgą zauważysz, że masz ją caałą dla siebie. Niekiedy dostrzeżesz garstkę umięśnionych młodzików, którzy nonszalancko ze sobą rozmawiają (właściwie czasami to ich jedyna aktywność :) Czasem - kilku ogromniastych BYSIORÓW, których wielkie, żylaste, błyszczące mięśnie muszą być widoczne co najmniej ze stacji kosmicznej (!). Tu i ówdzie mogą przemknąć ci, którzy zdają się być niewidoczni - robią spokojnie swoje i niemalże wtapiają się w otoczenie. Czasem jest też dziewczyna, której sam widok sprawia, że nagle przybywa Ci 8 kilo. Wyprostowana, o idealnej figurze, w idealnej fryzurze, często w perfekcyjnym makijażu i stroju zdjętym z okładki. To co teraz? Sprawa jest całkiem prosta. Wystarczy wziąć głęboki wdech, uśmiechnąć się, rzucić w powietrze „cześć” do wszystkich (nie chcemy być niegrzeczni) i bez zażenowania i kompleksów – Robić Swoje, najlepiej przy dźwiękach „I’m comming out” Diany Ross .

Często wydaje nam się, że jesteśmy na świeczniku, nieufnie obserwujemy otoczenie, czy ktoś nas aby czasem nie ocenia, żeby go zgromić wzrokiem w odwecie! Otóż niespodzianka – istnieją wielkie szanse na to, że nikt nawet nie zwróci na Ciebie uwagi.

Poza tym w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami.. Zdecydowana większość z nas miewa kompleksy i radzimy sobie z tym na różne sposoby. Jedni je maskują, inni zakrzykują, a jeszcze inni się chowają. A ta dziewczyna, której tak zazdrościsz? Ona często ma ich najwięcej. Także ODWAGI! To tylko siłownia :) która ma w gruncie rzeczy wiele do zaoferowania.

A ostatecznie, jeśli już wszystkie inne metody zawiodły, zostaje jeszcze „fake it, until you make it”, co by mnie więcej znaczyło tyle co: udawaj do momentu, w którym już nie będziesz musiał udawać. Do dzieła!


2. Robić Swoje (ale nuuuuuuda)

Wiele z nas, czasem z obawy przed ośmieszeniem się, zatrzymuję się na tej części siłowni, w której stoją przyrządy do cardio – rowerki, bieżnie.. Do niedawna to byłam też ja, a wizyty na siłowni (całe dwie) pamiętam jako zło nie całkiem konieczne. Dopiero gdy odkryłam zalety treningu oporowego (fantazyjna nazwa ćwiczeń z obciążeniem, ciężarem) zaczęła się cała zabawa. Oczywiście w ćwiczeniach aerobowych nie ma nic złego! Ale warto poszerzyć nieco horyzonty :) Mit, jakoby cardio było najskuteczniejszą metodą w walce ze zbędnymi kilogramami, został obalony już dawno temu, a wykorzystanie tych wszystkich dziwacznie wyglądających maszyn, może sprawić, że wizyta na siłowni nie tylko będzie efektywna, ale też w końcu przestanie być nudna. Pomijając fakt, że już zdrowa dieta prawdopodobnie zajmie się nadmiarem wagi, warto poszukać na siłowni po prostu trochę przyjemności z samego faktu wykonywania ćwiczeń. Nie mówiąc już o satysfakcji z obserwowanych postępów! Jeśli nie wiesz jak ustawić maszynę dla siebie – po prostu spytaj. Oprócz obsługi, jest tam również mnóstwo sympatycznych osób, które chętnie Ci pomogą. Jeśli to Cię troszkę krępuje, a masz taką możliwość - wykup jedną godzinę z trenerem, który dostarczy Ci wszystkich „co, jak i dlaczego”, których potrzebujesz. A w ostateczności – Internet jest pełen filmów instruktażowych na właściwie każdy temat. Warto jednak zwrócić uwagę na profesjonalność tych filmów (kto je robi i jakie ma kwalifikacje, bez względu na to jak dobrze wygląda), żeby się absolutnie profesjonalnie nie uszkodzić.


3. Strój

Wielu z nas, zwłaszcza spośród płci pięknej, zaczyna sportowe życie od porządnych zakupów. No cóż, każda motywacja jest dobra :) Oferta strojów do ćwiczeń wszelkiej maści, jest baaaardzo bogata - mnóstwo pięknych zestawów, choć często są dość kosztowne. Ale fakt jest taki, że wystarczy pójść do zwykłego Lidla czy Biedronki w odpowiednim czasie, żeby kupić strój niczym nie odbiegający designem od tych z górnej półki, za ułamek ceny. Dla każdego coś miłego :) Ja naturalnie mam w sobie coś z Detektywa Monka, dlatego jeśli chociaż troszkę się z tym utożsamiasz, to mam kilka wskazówek. Osobiście nie lubię dotykać nagim ciałem sprzętów dotykanych wcześniej przez.. każdego kto chciał ;) Ćwiczenia, wysiłek, pot, bakterie (aaaaa!!). I owszem, są spraye dezynfekujące i jednorazowe ręczniki (przepraszamy Ziemio), ale kto, jak i czy ich używa..? Dlatego osobiście polecam legginsy co najmniej w długości 7/8 (osobiście preferuję te high-waisted, więc z podwyższonym stanem, które całkiem zgrabnie modelują sylwetkę) i jakąś luźniejszą koszulkę, która też ograniczy kontakt skóry z przyrządami. No i naturalną barierę między Tobą i siłownią – pokaźnych rozmiarów ręcznik.


4. Makijaż

Nie polecam.. Dla mnie samej był to jeszcze do niedawna spory problem. Rozwiązałam go tuszem do rzęs i lekko pomalowanymi brwiami. To pewnie i tak za dużo. W czasie ćwiczeń pocimy się, czasem bardzo intensywnie. To zresztą jest pożądany proces. Wraz z potem usuwamy z naszych ciał przeróżnej maści toksyny i inne śmieciuchy. Nie trzeba zbyt wiele dodawać. Gdy przychodzimy ćwiczyć z twarzą pokrytą podkładem, zakłócamy ten naturalny proces oczyszczania, pory się zatykają, wszystko się podgrzewa, miesza, stwarza idealne warunki do rozwoju bakterii i możemy narobić sobie niezłego bigosu. Nikt z nas nie jest doskonały! Ten kto jest doskonały w Twoich oczach, często ma ze sobą masę problemów. Mając to na uwadze - wszystkie swoje kompleksy należy schować do kieszeni i do dzieła!

5. Niezbędnik

Akcesoriów do ćwiczeń jest cała masa. Ja w poniższym zestawieniu skupiłam się tylko na tych – powieedzmy – niezbędnych. Z doświadczenia wiem, że, żeby wybrać się na siłownie, nie trzeba rozbijać banku:

  • Buty i strój – przede wszystkim wygodne i praktyczne

  • Ręcznik – duuuży ręcznik - ja zaznaczam sobie jeszcze stronę wierzchnią i spodnią, żeby wiedzieć która ma dotykać mnie, a która nie (mówiłam – Monk!)

  • Coś do picia – z całego serca polecam szklane butelki, najlepiej w jakiś „wstrząso-odpornych” pokrowcach, ale niekoniecznie. Zanim stałam się posiadaczką takowej (Aldi, 15zł) zabierałam wodę w dużym, ozdobnym (a jakże) słoiku i też było dobrze. Ja za samą wodą nie przepadam, więc może to być tak samo woda z wkładką (imbirem, cytryną, miodem, szczyptą np. kłodawskiej soli and whatnot :) jak i np. zielona herbata.

  • Muzyka – z ulubioną muzyką ćwiczenia stają się jeszcze przyjemniejsze. Sama korzystam z aplikacji Spotify i jestem nią zachwycona – prawdziwa uczta dla każdego melomana. Poza tym na każdej siłowni coś tam plumka, więc jeśli właśnie zapodziały Ci się słuchawki - bez obaw – będzie git.

  • Etui na telefon, na ramię – jeśli słuchasz muzyki z telefonu, warto przeznaczyć na nią kilka złotych (a dokładnie około 10zł). Do tego bolesnego wniosku doszłam odklejając swój telefon od uda. Wkładanie telefonu pod gumkę od legginsów – średni pomysł, bardzo średni... Jeśli Twoje legginsy nie mają kieszonki na telefon - nie ryzykuj ;)

  • Akcesoria do włosów – polecam włosy jednak związać. Dla szczęśliwych posiadaczy grzywek - odsłonięcie czoła to też dobry pomysł. Można również zabrać sobie małą kieszonkową szczotkę do włosów, żeby się potem nieco ogarnąć :)

  • Torba - może być to profesjonalna torba do ćwiczeń, albo zwykła, większa torebka workowatego typu, która wszystko pomieści

  • Produkty do mycia - jeśli planujesz prysznic bezpośrednio po treningu, na terenie siłowni, to naturalnie musisz wziąć wszystko, co jest Ci do tego niezbędne (począwszy od klapek!). Nie jest to zły pomysł, biorąc pod uwagę cały pot z wkładką (ekhem..) który nas po ćwiczeniach otula. Nie chcemy, żeby to, co - nie bez wysiłku - z siebie wyrzuciliśmy, zaczęło się z powrotem powolutku wchłaniać. Osobiście zawsze po treningu pędzę do siebie i biorę prysznic w domowym zaciszu (albo totalnym rozgardiaszu).


6. Towarzystwo

Jeśli nadal masz opory przed pójściem w nieznane, zaciągnij kogoś ze sobą (niewykluczone, że będziesz musiał/a zrobić to siłą). We dwoje zawsze raźniej. O ile intensywne dialogi podczas ćwiczeń to niekoniecznie dobry pomysł, to jednak zawsze miło zobaczyć znajomą twarz, uśmiechnąć się, wymienić dwa zdania między seriami ćwiczeń, a i poradzić się jest kogo. Sama zazwyczaj chodzę na siłownię z mężem – ot nietypowa randka. Dzieci zostają pod opieką babci, a my mamy chwilkę, żeby zadbać o siebie w miłym towarzystwie :)


A i na koniec jeszcze taka mała uwaga. Na siłowni czasem śmierdzi. Musisz to po prostu pokochać :)


 

* Jakiś fan „Przyjaciół” na sali? :) z odcinka The one with Joey’s New Brain, S7E15

70 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page