Nadszedł czas na subiektywną porcję informacji dotyczącą samego żywienia. Jeśli jednak nie czytałeś/łaś jeszcze poprzednich wpisów, dotyczących mojej.. nazwijmy to sobie filozofii.. :) zdrowego trybu życia, serdecznie Cię do tego zapraszam. Znajdziesz je pod poniższymi linkami:
A teraz do rzeczy. Przejdziemy od ogółu do szczegółu :)
Dieta, a właściwie sposób odżywiania, który na tą chwilę wydaje mi się najrozsądniejszym wyborem, to bezglutenowa, różnorodna dieta roślinna (wegańska)*, oparta głównie na świeżych, w miarę możliwości nieprzetworzonych, najlepiej organicznych produktach.
Dlaczego dieta roślinna? Z tym zamiarem nosiłam się na długo przed pojawieniem się naszych dzieci. Jedząc mięso zawsze czułam się jak skończona hipokrytka. Już jako dziecko nie potrafiłam zabić nawet muchy, a rodzinne wyprawy pod namiot kojarzę, między innymi, z usilnymi próbami uratowania ryb, które złowił mój tata (dusza człowiek, więc część wypuszczał, ale kilku się zawsze „upiekło” – na patelni..). Przez wiele lat po prostu jadłam to co miałam na talerzu, nie pozwalając sobie na chwile refleksji, które zawsze doprowadzały mnie do łez. Z drugiej strony jest jeszcze presja otoczenia. „Jak to bez mięsa?! Przecież to nienormalne, to nie może być zdrowe!”, a w łagodniejszej wersji „no wieeem… ale z drugiej strony jak inaczej..?”. Mój dom reprezentował zwykle ten drugi front, a więc nutka zrozumienia ze szczyptą ignorancji ;)
Gdy sama zaczęłam zajmować się gotowaniem w domu, drastyczne ograniczenie ilości spożywanego mięsa nie było zbyt dużym problemem. Natłok informacji o szkodliwym jego wpływie (zwłaszcza mięsa czerwonego), znacznie ułatwiał ten proces. Fakt, mój mięsożerny mąż przeżył to troszkę ciężej, ale przepastne odmęty internetu pomogły mi w znalezieniu masy ciekawych, sycących przepisów, dzięki czemu słynne powiedzenie „obiad bez mięsa, to nie obiad” wyprowadziło się z naszego domu na dobre. To jednak z całą pozostałą gamą produktów odzwierzęcych nie wyobrażałam sobie rozstania. No bo jak to tak.. sos grzybowy bez śmietany? No a masło.. z czym będę robić szpinak..? Grana Padano.. jajecznica z Grana Padano! OŁ NOŁ!
Gdy jednak przyszedł czas, że zaczęłam zaglądać w oczy śmierci (w postaci guza, którego natury nie znałam, a który zrobił sobie z mojej tarczycy dom), zaczęłam przyglądać się dietom przywracającym zdrowie, tak zwanym protokołom. Ku memu zdziwieniu jest ich sporo, ale w większości przypadków, za kompleksowy plan, trzeba niemało zapłacić** Aż pewnego dnia trafiłam na darmowy screening (projekcję) protokołu pt. Square One, niejakiego Chrisa Warka, który twierdzi (co nie znaczy, ze mu nie wierzę ;) że zwalczył nowotwór jelita grubego dietą właśnie***. Po raz kolejny usłyszałam o prozapalnych właściwościach mięsa oraz wszystkich składników odzwierzęcych i zbawiennym wpływie roślin na nasze organizmy. Po wysłuchaniu tych wszystkich informacji, podjęłam ostateczną decyzję - czas na pożegnanie. Było to dokładnie w listopadzie zeszłego roku i tak już zostało. Decyzja o przejściu na dietę roślinną powinna być decyzją odpowiedzialną, bo jak każda dieta - nieprzemyślana może stać się zagrożeniem. Choć trudno nie dostrzec pewnej ironii :) Tak wielu ludzi krytykuje dietę roślinną, wyliczając kolejno mikroelementy, czy witaminy, na które „nie ma szaaans” na tej diecie. A gdyby tak uczciwie przyjrzeć się temu, co każdego dnia ląduje na naszych stołach i ilu z nas dba o to, żeby zapewnić sobie codziennie odpowiednią ilość niezbędnych mikro i makroskładników.. Obawiam się, że wypadłoby to bardzo średnio.
Natomiast bez najmniejszych wątpliwości można stwierdzić, że KAŻDY skorzysta ze zwiększenia ilości spożywanych warzyw (w szczególności) i owoców, które w naszej rodzimej diecie jakoś często.. uchodzą uwadze.
W takim razie co wolno, jak nic nie wolno? :) Podstawą diety są (kolejność przypadkowa):
produkty zbożowe - w moim przypadku bezglutenowe, takie jak płatki owsiane, kasza gryczana, kasza jaglana, komosa ryżowa, brązowy ryż
rośliny strączkowe (urocze pierdzioszki) - np. fasola, soczewica, ciecierzyca, groch
warzywa wszelkiej maści - najlepiej sezonowe, w tym dużo zielonych, spożywane w dużej mierze na surowo, ale też przetworzone – np. na parze, w zupach, gulaszach, „kotlecikach” etc.
owoce – świeże, suszone i mrożone; ze szczególnym uwzględnieniem owoców jagodowych i.. cytryny :)
orzechy i nasiona – orzechy włoskie, laskowe, nerkowca, słonecznik, pestki dyni, siemię lniane, nasiona szałwii hiszpańskiej (chia) etc.
grzyby
przyprawy - pojedyncze, jak i mieszanki typu curry, czy garam-masala
tłuszcze – w niewielkich ilościach - głównie nierafinowane, zimno-tłoczone: oliwa z oliwek, olej lniany, rzepakowy i kokosowy
Jak już wspomniałam, staram się sięgać po tak zwane whole-food, czyli produkty nieprzetworzone, ale posiłkuję się czasem sprawdzonymi rozwiązaniami skrótowymi ;) jak np. passata pomidorowa czy makaron warzywny, ale o tym troszkę dokładniej w kolejnych postach. W dziale Przegląd Spiżarni po kolei będę omawiać poszczególne grupy pokarmów, konkretne produkty (nie zapomnę też o słodkościach :) które sama kupuję, gdzie, w jakiej mniej więcej cenie i tak dalej. Także stay tuned!
Na koniec dodam jeszcze, że jakkolwiek strasznie może to wyglądać, jest to kuchnia bardzo różnorodna, bardzo sycąca i.. smaczna (to słowo zawsze mnie bawi, nie mam pojęcia dlaczego :) Naturalnym jej efektem ubocznym jest normalizacja wagi oraz bardzo konkretny wzrost witalności, poziomu energii i ogólna poprawa samopoczucia. Gdy spojrzeć na ludzi odżywiających się w ten sposób, trudno o osoby z nadmiarem kilogramów. Choć uczciwie zaznaczę że ani ja, ani mój mąż nadwagi nie mieliśmy. Jakkolwiek waga spada do pewnego momentu i na tym poziomie się już utrzymuje, bez głodowania czy liczenia kalorii.
Nadmienię jeszcze, gwoli ścisłości, że zarówno mojemu mężowi, jak i moim dzieciom, zdarza się spożywać produkty odzwierzęce. W domu są to wiejskie jajka, natomiast poza nim – na szczęście okazjonalnie - paleta jest nieco szersza ;) Jedzą więc czasem mięso i inne takie, na niedzielnym obiedzie u rodziców, czy urodzinowym przyjęciu.
W kolejnych postach skupię się troszkę na żywności organicznej (bio), jako że temat ten budzi zawsze spore kontrowersje, a także na kwestii cen, moich ulubionych miejsc na zakupy, sprawdzonych przepisów i wiele wiele innych :)
* Weganizm to więcej niż sama dieta. To bardziej filozofia życiowa. Weganie dbają o to, żeby w ich posiadaniu nie było żadnych produktów/elementów które zawierają składniki odzwierzęce, a więc zwracają uwagę nie tylko na produkty żywnościowe, ale też kosmetyki, odzież, buty etc. Motywowane jest to względami etycznymi, dbałością o dobrobyt zwierząt i przeciwdziałanie nadużyciom (w dużym uproszczeniu). Tak więc nie każdy, kto jest na diecie roślinnej, jest weganinem.
**Tu też zawsze budziła się we mnie nutka niepewności i podejrzliwości. Masz plan jak uratować komuś życie, masz misję, żeby się tym dzielić i chcesz za to np. 1000zł..? Z jednej strony życiowa misja.. z drugiej - za coś trzeba żyć. Projekt pewnie wymagał mnóstwo pracy, a jeśli faktycznie działa, to w sumie dlaczego nie..? No nie wiem – ot taka mieszanka uczuć.
*** Program ten pochodzi ze strony chrisbeatcancer.com, napakowany jest informacjami, spośród których ogrom poparty jest badaniami medycznymi (choć osobiście ich nie prześwietlałam). Chris zaleca specyficzną dietę, która wykracza daleko poza założenia diety roślinnej, ale jej filarem jest wręcz zarzucenie naszego ciała nadmiarem składników odżywczych (witaminy, minerały, enzymy, antyoksydanty etc.), po to, aby odzyskało zdolności naprawcze i potrafiło poradzić sobie z sytuacją w sposób naturalny - w myśl zasady „skoro moje ciało stworzyło nowotwór, jest w stanie się go także pozbyć”. Program ten obejmuje znacznie więcej niż samą dietę, ale nic już więcej nie dodam, bo zaczyna to wyglądać jak sponsorowana reklama ;)
Publikowane tutaj treści nie są poradą medyczną ani dietetyczną. Są przeznaczone jedynie do celów informacyjnych. Nie jest to substytut profesjonalnej dietetycznej, bądź medycznej porady. Jeśli potrzebujesz profesjonalnej porady, skontaktuj się z lekarzem, bądź dietetykiem.
Bình luận